niedziela, 14 lipca 2013

We Włoszech, Polsce i z powrotem

We Włoszech robiłam fantastyczne rzeczy: pływałam w morzu, chodziłam na dalekie spacery (prawie wędrówki), byłam z fantastycznymi ludźmi w niesamowitych miejscach. Odwiedziłam jedną z tych osób, które choćbym szła przez życie szybko, nigdy jej (jego) nie zgubię.
W Polsce widziałam sie z rodziną i przyjaciółmi i było super. Po prostu super. Bardzo fajnie się czułam.

To co zaszokowało mnie we Włoszech - w których się dekompresowałam - więc wiele rzeczy było bardzo wyrazistych - to ilość interakcji międzyludzkich. Ludzie ze sobą rozmawiają. Uśmiechają się do siebie. Do mnie. Można wolno chodzić, rozgladać się, próbować smaków lodów za darmo. Rozmawiać. Było super.

Ale w Polsce to samo! Ludzie mili, książek dużo. To tak w skrócie. Jeszcze będę wracać pamięcia do tej podróży.

To co dzisiaj przyszło mi do głowy - kiedy jestem z powrotem w Kabulu, to to żeby zapisywać dobre rzeczy, zabawne rzeczy, które mi się przydażają. Oto jedna z nich. Dzielę biuro z pięcioma innymi osobami, jednym expatem in 4 Afgańczykami. Mamy więc 3 Pashtunów i jednego Turkmena. Turkmen nazywa się Safari (serio) i ma niesamowite poczucie humoru. Non-stop chce dzielić się żartami. Opowiedział dzisiaj takiego suchara, który mnie po prostu rozwalił:

Mówi wąż do węża: Wiesz zakochałem się w wężu z sąsiedztwa.
I co - pyta drugi wąż.
No właśnie nic - odpowiada pierwszy - okazało się, że to wąż ogrodowy.

Całe biuro rży. Ja rżę z nimi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz