piątek, 24 maja 2013

Podczas ataku

Najpierw rozpetala sie burza kurzowa, a potem powial zaskakujaco silny powiew wiatru ktory wstrzasnal nie tylko oknami, ale tez nami i wszystkimi innymi obecnymi w Le Bistro - francuskiej restauracji w centrum Kabulu. Zarejestrowalam ten "powiew wiatru" i generalnie dalej pisalam to czym bylam zajeta, a Filip siedzac wraz ze mna zwrocil oczywiscie na to uwage, ale nie jakos specjalnie. To nie byl wiatr. To byla fala uderzeniowa po wybuchu ktory mial miejce jakies dwa kilometry od mojej obecnej lokalizacji. Ale i tak nie jestem najblizej - moi znajomi sa z 500 m w prostej linni od tego miejsca. 3 wybuchy w ciagu 15 minut. Strzelanina. Chyba poleciala jakas rakieta. Moje security postawione w stan alarmowy. Ale nie moga nas stad zabrac, bo sami sa blizej ataku i nie powinni wychodzic no i dlatego, ze lepiej po prostu zostac w srodku. Na szczescie nie jest zle, jestesmy cali i zdrowi - pijemy kolejne cappucino i czekamy az sie skonczy i bedziemy mogli wrocic do domu. Bedzie ok. Ale ten "powiew wiatru" heh. Zbil szyby w domu i biurze moich zajomych. Czemu ten kraj musi byc taki porabany? To jest pytanie retoryczne. Pozdro z Kabulu.

4 godziny pozniej. Atak wciaz trwa. Wszyscy policzeni i bezpieczni.
http://bigstory.ap.org/article/explosion-hits-heart-afghan-capital

1 komentarz: