wtorek, 28 maja 2013

Czego DOBREGO sie nauczylam w Afganistanie

To zabawne, bo od juz dosc dobrego czasu ten blog jest gorzki jak piolun. I moze jeszcze cierpki. Ale to nie dlatego, ze ja sama tak sie czuje. Absoltunie nie. Jezeli mialabym porownac swoje samopoczucie z bycia w Polsce, a bycia w Afganistanie - jestem duzo bardziej szczesliwa i spelniona.

W Polsce towarzyszylo mi ciagle poczucie tracenia szans na rozwoj. Mimo, ze naprawde robilam duzo roznych rzeczy - czasem na raz - brakowalo mi otwartej glowy. Moje myslenie bylo przepelnione wizja "bezrobocia i niskiej placy", jak to w Polsce zle, nic sie nie da, kim to ja jestem, zeby mi sie udalo. I oczywiscie mysli wplywaja na to co sie w okol nas dzieje. Nie, zeby mi sie cos specjalnie nie udalo, ale momentami nie bylo latwo. Przy okazji oczywiscie sie nie poddawalam, ale kazda rozmowa ktora byla o "przyszlosci" doprowadzala mnie do furii, bo czulam sie spisana na straty.

Wyjazd do Afganistanu byl wbrew zdrowemu rozsadkowi "statystycznego Polaka" a nawet tych nie statystycznych. Wyjazd byl ryzykowny, bylo wysokie prawdopodobienstwo, ze zostane oszukana na kase i bede musiala sie jeszcze bardziej zapozyczyc zeby oddac. To byl wyjazd do jednego z najbardziej niebezpiecznych krajow swiata i jednego z 10 najmniej odwiedzanych przez turystow. Odbierajac wize konsul Afganski w Polsce blagal mnie, zebym nie jechala. Ale ja podjelam ryzyko. I co?

Nauczylam sie doceniac male rzeczy czyli tak zwane dobra codziennego uzytku, ktorych mi w pewnym momencie zabraklo. Posiadanie centralnego ogrzewania, cieplej wody w zimie, wystaczajacej ilosci jedzenia, jedzenia ktore nie truje, jedzenia w ogole. Zaczelam bardzo cieszyc sie takimi rzecami ja ser zolty.

Przetrwanie trudnych sytuacji - roznych: finansowych, pracowych, miedzludzkich, ciaglej niepewnosci, atakow terrorystycznych (dzieki Bogu nigdy nie bylam "za blisko") dalo mi poczucie, ze jezeli poradzilam sobie w Afganistanie, to czemu mialabym nie poradzic sobie gdzies indziej? Ale latwiej by mi bylo mieszkac nie-w-Polsce. Nie chce musiec podporzadkowac sie temu co "dobre i wartosciowe", temu jak wyglada "jedyny i poprawny sukces zyciowy" w Polsce. Chce byc ekspatem, bo wtedy moge byc soba nie musiec sie z tego tlumaczyc. Byc moze wbrew pozorom powrot do Polski moze byc najtrudniejszym wyzwaniem. Czuje, ze powrot do Polski na stale podetnie mi skrzydla, ktorymi dopiero co zaczelam pewniej machac. Ale. Mysle, ze poradzilabym sobie dobrze i w Polsce. I to wlasnie jest ta zmiana, ta "nauka" ktora wynioslam w Afganistanu i ciagle wynosze. Ucze sie jak byc otwarta na mozliwosci i nie dac sie zalac niepewnosci i strachowi.

To wlasnie to - przezwyciezyc obawy, ze sie przegra i cieszyc sie nowymi umiejetnosciami nabywanymi kazdego dnia. Kazdy dzien naprzod jest moja wygrana, a kazda nowa dobra rzecz nauczona moze przydac sie w kolejnym kraju, na kolejnym kontynecie. Grunt to dac sobie prawo do wiary w siebie i po prosty probowac.  

16 komentarzy:

  1. jejku, jak pieknie i madrze to napisalas.smutne to troche, bo moje uczucia co do wyjazdu z kraju naszego mlekiem i miadem ply...nie, czekaj, wcale taki nie ejst lol
    wiec moje odczucia co d naszego kraju od nie pamietam kiedy byly mieszane.wiedzialam,ze musze sie uczyc jezykow, zeby stamtad wiac.do tego, pochodze z malej miejscowosci na polnocy kraju, wiec wiedzialam,ze tutaj pracy i szczescia raczej nie zdobede.
    no wiec wyjechalam najdalej jak sie dalo n studia, pociagiem 7h, zeby sie upewnic,ze rodzina przyjezdzaxc czesto do mnie nie bedzie:-) a potem wyjezdzalam na wakacje, co raz w to inne rejony.az w koncu, zakochalam sie w hiszpanie i osiedlismy w belgii:-)gdziezby indziej haha
    do czego zmierzam?ano do teog,ze ilekroc jestem w domu i przygladam sie temu,co tam sie dzieje,ogarnia mnie lek.co by bylo gdybym tam zostala, zaszla tam w ciaze, zapomniala,ze sa inne, lepsze rzeczy i piotem juz do konca zycia musiala pokutowac.wiem, ze czlowiekiem takim jakim sie chce wewnetrznie byc mozna byc wszedzie
    ale w niektoryc miejscach,jest nim byc po prostu latwiej
    sama nie wiem, z czego to wynika.mam nadzieje,ze to nie ejst typowo polskie.z tego,co widze i slysze,raczej nie.ograniczenia swiadomosci i glupote ludzka napotkac mozna wszedzie.
    ciesze sie ogrnomnie,ze dojzalas w afrganistanie i wiesz, ze jestes silna.gratuluje ci tego, bo to twoja droga, ktora przechodzisz podspiewujac: I made it, I made it:-)
    buzka
    B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cie doskonale rozumiem. Chcialas dac sobie szanse. I dalas. Tak jak ja. W inncy okolicznosciach.

      Czasem trzeba zdystansowac sie od tych ludzi i miejsc ktorzy mentalnie nas ograniczaja. Nie odciac kontakt. Nie zupelnie. Ale dac sobie przestrzen na zobaczenie tego czego sie chce tego kim sie jest.

      Napisalas "wiem, ze czlowiekiem takim jakim sie chce wewnetrznie byc mozna byc wszedzie
      ale w niektoryc miejscach,jest nim byc po prostu latwiej sama nie wiem, z czego to wynika.mam nadzieje,ze to nie ejst typowo polskie.z tego,co widze i slysze,raczej nie.ograniczenia swiadomosci i glupote ludzka napotkac mozna wszedzie." - zgadzam sie. Niektore miejsca, niekrorzy ludzie po prostu nasza w sobie taka energie ktora zabija nasza. Czasem to przez glupote, czasem przez zlosc, czasem przez cos co wydaje im sie sluszne.
      Moim zdaniem jest naszym zyciowym obowiazkiem isc przez zycie robiac dobra robote i starac sie znalesc optymalne dla siebie warunki. Nie godzic sie na to co nas krzywdzi. Chociaz to naprawde latwo powiedziec, a bardzo ciezko czasami zrobic. Wiem, widze na codzien patrzac na - uproszczajac - kazda burke.

      Uwazam, ze naszym obowiazkiem nie jest "zostanie w Polsce, tak gdzie nasze miejsce", uwazam ze jezeli czujesz zew zeby sie przeniesc, probowac, podrozowac to znaczy, ze cos gleboko w Tobie tak wola, ze taka jest Twoja droga.

      Dawanie sobie szansy jest zawsze dobrym pomyslem. Tak mysle.

      A o tym czy dojrzalam? Nie wiem. Mysle, ze doszlam do pewnego momentu gdzie zlapalam duzo dystansu do roznych rzeczy. Wiem, ze mam prawo podspiewywac I made it, I made it - patrzac na moje pierwsze miesiace w Afganistanie. Ale naprawde zaspiewam tak nawet nie w dniu w ktorym z tad wyjade na dobre, ale w dniu kiedy podpisze nowy kontrakt na dobra robote, w nowym kraju.

      Usuń
  2. Genialny tekst Olu. Tylko szkoda, że Młode Pokolenie musi, żeby być docenione i poprawiać sobie opinię o samym sobie wyjeżdzać, w aż tak niebezpieczne miejsce.
    Podobno w Polsce od 24 lat żyjemy w kraju demokratycznym, gdzie w końcu nie legitymacja partyjna, a wiedza umiejętności i checi miały być nowym kryterium dochodzenia do "stanowisk i pozycji w społeczeństwie".
    K... brzmi to jak ponury żart.

    Pozdrowienia od "średnostarszego" pokolenia z Arabii Saudyjskiej


    Blog o Arabii Saudyjskiej widzianej oczami Polaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem w sumie w stanie powiedziec, ze ja tu przyjechalam poprawiac sobie opinie o sobie. Przyjechalam tu uczyc sie, zdobywac doswiadczenie - ja to widze w tych kategoriach. Ale moze masz racje. Moze tak wlasnie jest.

      Wiem napewno, ze przyjechalam tu dac sobie szanse, bo moze bylam niecierpliwa i nie chcialam isc "zwykla sciezka". Mam co chcialam - sciezka zwyka zdecydowanie nie jest - troche kamienista, ale widoki przepiekne ;)

      Usuń
  3. Witaj,
    myślę, że jesteś silną kobietą ;)
    może kiedy już zdecydujesz zmienić teraźniejsze życie, wybierzesz inny kraj niż Polska i może dzięki temu uratujesz swoje skrzydła;)
    życzę Ci wszystkiego najlepszego,
    Gosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, i dziekuje za dobre zyczenie. Postaram sie ratowac moje skrzydla gdy stana sie zagrozone. Jaki kraj Ty bys wybrala?

      Usuń
    2. Hmmm... ja wybrałam Polskę, tu zakładam rodzinę i się odnalazłam. Za to podróżować chciałabym bardzo, jednak na to trzeba się finansowo przygotować, a teraz finansowe wyzwania przede mną ogromne.
      Bardzo zazdroszczę Ci, że jesteś w miejscu, które tak niewielu z nas zobaczy, sama chciałabym zobaczyć Afganistan, Pakistan, Indie. O Indiach marzę najbardziej i myślę, że to się ziści. Chciałabym po prostu zobaczyć to, co niewielu ma szansę zobaczyć;)

      pozdrawiam,
      Gosia.

      Usuń
  4. Bardzo mądry i dojrzały tekst. Myślę, że nie tylko na Polskę patrzysz z innej perspektywy, ale na całą "cywilizowaną" część świata. Wyścig szczurów, przepychanie się łokciami, robienie sobie świństw, wyścig za pieniędzmi, bo przecież jak ich nie masz to jesteś nikim... Ludzie zapominają coraz częściej cieszyć się z drobiazgów i doceniać to co już mają. Dziękuję Ci za to co napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej dziekuje. Chcialabym tylko Ci powiedziec, masz racje w Kabulu wielku ekspatow jest wlasnie takich jak piszesz. Przywiezli to ze soba zachodnie nawyki z rynku pracy, a przyokazji to miejsce sciaga specyficzne osobowosci. Powiedzialabym, ze to jest miejsce jest jak mala wioska, gdzie wszystscy sie znaja, sa polaczeni a mimo to, a moze wlasnie przez to gadaja na siebie, staraja niszczyc sobie kariery, rozpychanie sie lokciami i udowadnianie racji w wykonaniu niektorych ekspatow konczy sie zalamaniami nerwowymi innych. Bo tu jak wali sie praca, to wszystko sie wali. Ale. Afganczycy nie sa lepsi niz ekspaci. U nich dziala opcja "przysluga za przysluge, albo mozesz kupic godzine mojego czasu za $5k". Konkluzja?
      Dlatego, ze jest w okol nas masa ludzi ktorzy sa dwulicowi, wykorzystuja innych etc - musimy doceniac tych ktorzy sa lojalni, chca dla nas dobrze. Musimy doceniac kazda najmniejscza bezinteresownosc. Szczerosc.

      Usuń
  5. Cześć! znam to uczucie, o którym mówisz (to sprzed wyjazdu z Polski) i teraz, jako ktoś, kto już nie może powiedzieć, że jest młodzieńcem myślę, że takie myślenie to PUŁAPKA... literacko opisał to Coelho w "Alhemiku" - prawdziwy skarb jest tam, skąd pochodzimy... teraz na emigracji to mnie bardzo mocno dopadło, ale też pozwoliło przewartościować co jest tym "skarbem"... to dobrze, jeśli Afganistan Cię czegoś nauczył, dobrze to widzieć, ale nie bój się żadnej przyszłości ani żadnego miejsca... moim zdaniem kiedyś przekonasz się, że jednak wcale nie jest tak dobrze być ekspatem - to jest bardzo trudne... jak będziesz miała rodzinę i dzieci to odczujesz to najmocniej. Polska to są Twoje korzenie - język, kultura, tożsamość... naucz się to doceniać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, myślę że masz rację, że bycie ekspatem w tym sensie o ktorym piszesz jest bardzo trudne. Myśle, ze znacznie łatwiej (w niektorych aspektach) jest bycie ekspatem w tak "egzotycznym" miejscu jak Afganistan niz byc nim w Szwecji. No i zwłaszcza wychowujac dzieci – co jest prawdopodobnie najwiekszym mozliwym zyciowym wyzwaniem. Wyobrazam sobie, ze w takiej sytacji potrzebowalabym jasnych odniesien do tego kim jestem, do wzorcow, zeby moc je przekazac dalej.

      Tutaj, w Kabulu, prawie nikt dzieci nie wychowuje. A punkt odniesienia twodza laczace ekspatów "wspole korzenie", bo czy ja jestem z UK, Szwecji, Niemiec, US czy Polski jestem (na tle lokalnego krajobrazu ludzkiego) podobnie liberalna, mowie tym samym jezykiem (angielskim), ubieram sie w podobny sposób - jestem ekspatem, przynaleze do zachodniego dziedzictwa. W gruncie rzeczy nas wszystkich "Zachodniakow" nie rozni tak duzo. Ale. To na tle Afganczykow. Bo kiedy siedzimy sobie razem z grupa znajomych to oczywiscie jest WIELKA roznica pomiedzy tymi ktorzy sa zza zelaznej kurtyny i tymi ktorzy sa z Zachodu. Z drugiej strony nas - ludzi EU - laczy wspolne dziedzictwo do ktorego Amerykanie nie sa wlaczeni. A ponad to wszystko jestem Polka. W tym sensie, ze jestem w kontakcie z Polakami. Ze troszcze sie polskich znajomych. Nie wiem. Jakos tak bardziej. Inaczej. Jak o "swoich".

      Moje dziedzictwo - bycie Polka - jest jednym z najlepszych prezentow jakie dostalam od losu. Bycie Polka to noszenie w sobie uporu zyjacego przez wieki braku niepodleglosci i podleglosci, uporu do prawa bycia Polakiem. I co to znaczy byc Polakiem? To znaczy, miedzy innymi, umiec pracowac ciezko i solidnie. Ciagle to slysze, ze my ludzie z Europy wschdoniej jestesmy znacznie bardziej wytrzymali na trudy niz ci naprawde-Westerners.
      Posiadanie wlasnego jezyka - jezyka polskiego, ktory tak strasznie kalecze na tym blogu, przez brak zainstalowanych polskich liter - posiadanie wlasnego jezyka jest MEGA. Zwlaszcza, ze nasz jezyk jest z grupy slowianskiej, dzieki czemu z latwoscia mozemy rozmawiac z Czechami, Slowakami, Rosjanami, Ukraincami, Bialorusinami, ale nie tylko, bo tez Tadzykami, Uzbekami, Kazahami. Dla mnie to zawsze bylo pociagajace, ze nie tylko nasza kultura i narod sa jedyna w swoim rodzaju mieszanka, ktora jest tak pociagajaca i piekna (zwlaszcza nasza literatura)ale tez przynalezy do wiekszego dziedzictwa historii Slowian/jezykow slowianskich/bylego ZSRR i satelitow. Ale. Przeciez bycie Polakiem to bycie Europejczykiem.
      Dlaczego tak dobrze dogaduje sie z Wlochami (z polnocy)? Czemu mamy podobna mentalnosc? Nasze narody sa katolickie u korzeni, mamy tradycje partyzancko-niepodleglosciowe. Jestesmy religijni, ale lewicujacy (zwiazki zawodowe etc.)
      Bycie Polakiem ma tyle odcieni i wlasciwie kazdy jest na swoj sposob wartosciowy.
      Byc Polka to urodzic sie "po srodku swiata" rozumiec Slowian, byc czescia Zachodu, miec prawo do podjemowania wlasnych wyborow (chociaz tutaj w zakresie prawa dotyczacego scisle kobiet, jest jeszcze duzo do zrobienia). Bycie Polka to nie jest pochodzenie z idealnej kultury. Bycie Polka to staranie sie "nie narzekac w miedzynarodowym towarzystwie i zaczynanie narzekac gdy napatoczy sie jakis slowianin". Nasza kultura jest jak jak dobre drewno. Przetrwala probe czasu i zdobi nasze wnetrze.

      Usuń
    2. wow, ale to pięknie napisałaś! :)

      (NB z Kazachem to się tylko dogadasz po rosyjsku, nie po kazachsku :P)

      (acha, no i nie zgodzę się trochę w kwestii lewicowania, ale to może kwestia definicji "lewicowania"... katolicka tożsamość jest dziś uznawana za prawicę, niektórzy mówią na to też faszyzm, ale to inna dyskusja... na kontynencie południowoamerykańskim chrześcijaństwo było religią najniższych warstw społecznych, stąd powstała teologia wyzwolenia, potępiona jednak przez Watykan... to kolejna inna dyskusja)

      Usuń
    3. Wow dzieki! :)
      No miałam na myśli, ze z Kazachem po rosyjsku. Kilka tygodni temu miałam okazje wymienić kilka zdań z Kazachskimi bizmesmanem, którego angielski nie był najlepszy. Gadaliśmy moja mieszanką polsko-ukraińskiego i jego rosyjskimi. Dało sie :)No i oczywiście Kazachstan to polska mniejszość - z niektorymi pewnie dałoby rade pogadać. Czytałam nawet, że troche bardziej na północny wschód - w Jakucji - potomkowie polskich zesłańców Syberyjskich reaktywuja polski w szkole jako dodatkowy jezyk. Nasze Polskie migracje przez wieki miały tak dziwaczne drogi, ze jak to mówia, "wszedzie spotkasz Polaka".

      A co do lewicowania. Ja sie całkowicie zgadzam, ze katolicka tożsamoś jest dziś uznawana za prawicę. O teologii wyzwolenia wiem bardzo mało. Wiem jednak, ze ja wyrastałam w przekonaniu, ze jestem katolikiem-lewakiem. Ze to właśnie Kościół przyjmie pod swoje skrzydła biednych i wykluczonych. Ze dla każdego jest tam miejsce. Że wobec Boga, wszyscy jesteśmy równi. Że Bóg kocha nas takimi jakimi jesteśmi. I że trzeba sie starać być dobrym człowiekiem. I oczywiście wiem jak ta praktyka wyglada. Ze Kościół to instytucja - bardzo zamożna instytucja, ktora gdyby faktycznie poszła za swoja misja mogła by naprawde pomagać ludziom, a nie kumulowac dobra kładac nacisk na wizualny status. Wiem, ze Kościół jest koszmarnie nietolerancyjny - z czym ja sie okropnie nie moge pogodzic. Ale. Ja widze dla siebie wartość w Ewangeliach. Dla mnie pomoc potrzebujacym i podchodzenie do ludzi z dobrocia ma sens. Ma nawet sens dawanie ludziom drugiej szansy. I to przecież własnie wartości ktore maja stać za byciem chrześcijaninem. Wiec może to właściwie ja jestem takim nieprawicowym katolikiem, a nie, że to cecha polska. A może ja nawet już nie jestem katolikiem. Tylko taka osoba, ktora uważa, ze warto trzymać sie głównych wartości moralnych wskazanych w Nowym Testamencie. Nie wiem. W każdym razie z radościa poszłabym teraz na msze do Dominikanów w Warszawie. Na ostatnia msze w mieście o 21.30 na Długiej. Było by MEGA.

      Usuń
    4. teologia wyzwolenia to byla taka proba 'zmarksycyzowania' chrzescijanstwa, w wikipedii masz niezle wyjasnienie... odpowiada troche temu, co napisalas o sobie :)
      zreszta, ta teologia bazuje na calej koncepcji katolicyzmu (czyli wlasnie POWSZECHNOSCI, nie wykluczania nikogo, dawania drugich szans, dzielenia sie wszystkim... ile wielkich dziel robi i robil kosciol, ale media lubia wyciagac tylko zlo i kontrowersje...), jej pulapka jest bardzo subtelna - walka klas i przekonanie, ze tamtych juz Jezus nie wspira, tylko tych najubozszych... czyli przegiecie w druga strone

      Usuń
  6. Zbyt często wszystkiego wyznacznikiem w PL jest kasa. Jaki masz dom, czy masz samochód, jakie meble, nawet blogi tzw. designerskie są skierowane do tej bogatszej części społeczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To prawda. Ale tak jest wszedzie i ze wszystkim. Moze tylko bardzo jednolite bogate spoleczenstwa tak nie maja. Nie wiem. Po zat tym jest tyle innych wyznacznikow statusu, wyznacznikow zalosnosci. To jest straszne i niesprawiedliwe. I bardzo ciezko od tego uciec.

      Obejrzalam Twoja strone to zdjecie: http://annaw.pl/galeria/displayimage.php?album=17&pos=12 jest NIESAMOWITE. Dziekuje za nie. :)

      Usuń