sobota, 1 grudnia 2012

Boks i rasizm

Wszystko uklada sie fantastycznie, ale jednak cos zaczelo mnie trafiac. Moze po prostu potrzebuje wakacji - w koncu spedzilam po za Afganistanem 18 dni w ciagu calego roku. Lapie mnie cos w rodzaju frustracji/zlosci, zmeczenia i ciezko sie tego pozbyc. Nie jest zaskakujacy fakt, ze taki stan umyslu i uczuc dopada mnie w czasie kontaktow z Afganczykami. Nie wszystkimi, ale tymi z ktorymi lacza mnie wiezy zawodowe/pracujac dla mnie. Ludzie, ktorzy nie wykonuja swoich obowiazkow, ludzie ktorzy traktuja mnie jak "kobiete". Sytuacja w ktorej nie moge zachowywac sie milo i przyjacielsko bo to oznacza oposzczenie gardy a w tym kraju od tego tylko krok do sytuacji gdy ktos przeinterpretuje takie zachowanie jako zachete na flirt. Bycie bezustannie nastawiana na obrone/atak - meczy. Ale z drugiej strony mam juz na tyle dlugi trening, ze sie przyzwyczailam. Rzecz w tym, ze taka sytuacja tworzy poklady agresji, ktroej nie mozna sie latwo wyzbyc. Agresji cichej i ukrytej, ktora siedzi gdzies tam za sercem. Ale trzymanie jej na wodzy nie jest latwe. Wczoraj znalazlam fantastyczny sposob na pozbycie sie tej negatywnej enegrii. Pozlismy z Filipem na silowniem wzielismy rekawice i zaczelimy "trenowac boks". Tzn. na zmiane pokazywalismy sobie rekawice w ktora to drugie udezalo seriami. O rany - jakie to bylo fantastyczne. Dwie godziny na silowni, godzina takiego wyzycia i czuje sie znowu soba.

To smutne, ze interakcje z mieszkancami tego kraju budza we mnie takie emocje. To ta roznica kulturowa o kotrej tyle mowi sie. Ale i tak nie czuje sie tak zle, bo wiem ze jestem wobec wszystkich szczera. Szczerze nienawidze ludzi ktorzy naduzuwaja wladzy, zeby mnie fizycznie molestowac i szczeze niezgadzam sie z przekonaniem, ze bedac kobieta nie ma prawa zwracac uwagi mezczyznie. Jesli jestm jego szefem - robota ma byc zrobiona i moja plec nie ma nic do tego.

Zauwazylam, ze ludzie, ktorzy pracuja w duzych organizacjach "pomagajacych" traktuja Afganczykow jako beneficjentow pomocy, dziwne zjawisko, a nawet cos mniej niz ludzi. Jak dzieci. Jak tych "innych", nierozgarnientych, gorszych, dziwnych prawie nie-ludzi. To jest przerazajace, bo teraz widze w jaki sposob w ludziach rodzi sie rasizm. Inny jezyk, inna kultura, inny zapach i ci fenomenalni, swietnie wyedukowani ekspaci staja sie rasistami. Nie wiem czy mozna byc rasista w bialych rekawiczkach, albo rasista w inny sposob, ale. Panuje powszechne przekonanie, zeby nie zapraszac afganskich znajomych na facebooka oraz ignowowac ich zaproszenia. Bo przeciez tak bardzo nasze zycie rozni sie od ich, ze nie moga zobaczyc naszych zdjec. Itd. Oni sa w gruncie rzeczy zagrozeniem. Chca "nas" oszukac. Chca "nam" zrobic krzywde. Ale:

Mialam rozmowe z doradzca jednego z ministerstw. Swietny gosc. Amerykanin. Ktory powiedzial mi. Nie szanujemy ich, uwazamy ich za zlo tego kraju. Ale robimy dla nich projekty rozwojowe. Pomocowe. Widzisz paradoks?

Nie, nie widze. Widze ludzi ktorzy sie nawzajem nie rozumieja. Niezrozumienie powoduje agresje. Brak szacunku rodzi brak szacunku. I dlatego, zeby nie wyzywac sie na ludziach ja osobiscie potrzebuje sportu. Boks jest najlepszym z dotychczas wyprobowanych. Worek treningowy zawisnie w moim domu juz niebawem, wszak mam tu pracowac jeszcze z 10 miesiecy. I zrobie wszystko, zeby widziec co dobre. Bo tak - jest tak duzo doberego w okol nas. Tak duzo dobrych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz