wtorek, 19 lipca 2011

"Modlitwa o deszcz"

Czytam sobie książkę, która już z dziesięć lat stoi na mojej półce i która ukształtowała moje myślenie o literaturze faktu, o pisaniu, o podróżach, o byciu dziennikarzem i o tym kim chciałabym być. To właśnie "Modlitwa o deszcz" Wojciecha Jagielskiego mówiąca o Afganistanie - o mudżahedinach, talibach, mułłach, Kabulu, kurzu i kolorze khaki. Ma w sobie to uczucie wolności.



Wiąże się z tą książką taka oto historia:
Pierwsza klasa liceum, Jagielski właśnie wydał książkę (chyba to były Wieże z kamienia), promocja odbywa się w Pałacu Ujazdowskim, w sali kinowej. Jagielski mówi, jest Kapuściński. Sala bije brawo oddając honor Kapuścińskiemu. Pamiętam, jakbym poczuła, że nagle znalazłam się w środku świata. Bohaterowie dzieciństwa, albo bardzo wczesnej młodości, są na wyciągnięcie dłoni. Drżenie rąk, te sprawy. Kapuściński mówił, że Jagielski niesamowicie pisze. Jagielski skromy, brawa. Jagielski podpisuje książkę. Ustawiam się w kolejce z książką Daniela Szymańskiego, z którym miałam przyjemność tam być, bardzo chcę pogadać z Jagielskim, aż mnie nosi. O co zapytać? O to jak on to robi?? Jak on wchodzi w relacje z tymi ludźmi, jak to jest, że otwierają przed nim domy i dusze? Mam 16 lat, jestem wychowana pod kloszem. Nie wiem nic, a bardzo chcę umieć docierać do ludzi. Jak? Jagielski wie, ja też chcę się dowiedzieć.

Okazja nadarza się później. Jagielski po zakończonym spotkaniu idzie zapalić fajka pod arkadami dziedzińca Zamku Ujazdowskiego. Jest późno, zima, jedynym źródłem światła jest ognik z jego papierosa. Teraz wiem, że po prostu chciał się zrelaksować i, że mu przeszkodziłam, ale wtedy to była dla mnie okazja - Przedstawiam się i pytam jak on to robi. Pamiętam że zaczęłam dość idiotycznie i byłam zupełnie przejęta. - Ja ciągle jestem bardzo młoda... Jak pan to robi, że może być pan tak blisko ludzi o których pan pisze? Jak zdobyć ich szacunek i zaufanie? Jak ich do siebie przekonać? - Jagielski pali. Patrzy na mnie przez mrok, ma okulary i zadziwia tym, że jest sporo ode mnie niższy. - I odpowiada. Nie wiem, czy podchodziły do niego tabuny szesnastolatek pytając go nie oto "Panie, jak być sławnym dziennikarzem?", ale jak podejść do drugiego człowieka? Odpowiedź miał dobrą, prawie pedagogiczną, która zaważyła na moim losie:) - Powinna pani być zawsze sobą. Jak będzie pani udawać matkę dwojga dzieci to nikt pani nie uwierzy. - banał? Nie w tym kontekście. Szesnastolatka oczekiwała konkretnej odpowiedzi "bądź twarda", "bądź jakaśtam", ale nie tego, bo to oczywiście było najtrudniejsze - jak być sobą, kiedy nie wie się kim się jest. Jak przekonywać ludzi do siebie, jeżeli nie ma się pojęcia jak się zdefiniować. Wielokrotnie na Ukrainie, wchodząc do Bojkowskiej chaty, powtarzałam sobie "Nie jesteś matką dwójki dzieci". Ale mi się z tego dziś chce śmiać. Chodziło o to, żeby walcząc z nieśmiałością nie udawać kogoś innego.

Wspominam o tym, bo chciałabym wrzucić tu "ważny cytat", który znalazłam u Wojciecha Jagielskiego:

"Dla przybysza podróż do Afganistanu może być uzdrawiającą ablucją, oczyszczającym deszczem. Ucieczką, tęsknotą, rozrachunkiem, mocnym postanowieniem. My wszyscy, którzy podróżowaliśmy do Afganistanu po kilkanaście razy zachowywaliśmy się jak nieuleczalni narkomani, ulegający pokusie i jednocześnie wierzący, że właśnie w niej odnajdą dla siebie ratunek.
Afgańskie podróże stawały się za każdym razem wyprawą w głąb nas samych. Wyprawami dokonywanymi w samotności, bo jak skonstatował Ryszard Kapuściński, samotność jest losem reporterów jeżdżących po świecie, do dalekich krajów. Piszą o tych, których nie czytają ich opowieści dla tych, których mało interesują ich bohaterowie.
Francuski dziennikarz Christophe de Ponfilly (osiem afgańskich podróży) powiedział kiedyś: "Szczerze mówiąc nie jeździłem do tego kraju tylko ze względu na Afgańczyków, ale również po to, by uciec od arogancji świata, do którego należę, świata wysokiej techniki i niskiej jakości życia, zbytniego samolubstwa, zbytniej pogoni za syskiem i bezsensowną władzą. W tym kraju przeżyłem najpiękniejsze chwile mojego życia. Obiecywałem sobie, że nie wrócę tam już nigdy, ale wracałem za każdym razem, by odnaleźć drogę w otaczającej nas gęstwinie matactw i - być może odkryć coś najcenniejszego"

Jaka jest pointa? Taka, że jest wysoce prawdopodobne, że i ja będę mogła powiedzieć coś o Afganistanie. Że na 15 października planuję przylot. Że to ciekawe jak układa się życie. Jest jeszcze wiele spraw, które mogą mi pokrzyżować realizację tych planów. Edyta, która jest tam od roku i pracuje w Radiu, podkreślała nieprzewidywalność, nieprzewidywalność Afganistanu. Ja podkreślam nieprzewidywalność życia w każdym jego aspekcie. Można tylko mieć nadzieję i starać się ze wszystkich sił.

"Inshallah - jak Bóg da" - powiadają Afgańczycy. Oznacza to mniej więcej tyle, że uczynią co tylko w ich mocy, ale reszta jest w rękach Najwyższego." (W.Jagielski,Modlitwa o deszcz, 2002)

2 komentarze:

  1. ponoć wyszła książka żony Jagielskiego... o tym jak jej mąż pracował jako korespondent wojenny...
    czytałąm bardzo dobrą recenzję - znasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie czytalam, ale Mama wysyla mi DHLem niebawem wiec bede ja miec juz niebawem. Podobno swietna.

    OdpowiedzUsuń